poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Z ćwiartką na karku

Mioło być fojnie, bo stukło mi dwodzieścio pińć lot. Żonka upiekła ciasto i doła prezent. Potem przyszło rodzina zza płota w osobie tyścia z babiną schowaną za plecami. Wpodł śwagier z babiną schowaną za plecami. Postowiłem się, a co.

Co żech dokonał w ciagu ćwierćwiecza nedznego żywota. Tyść to już wojsko zaliczył i swoja babinę tyż, bo mu się syn urodził. Śwagier tyż wojsko zaliczył, i swoja babinę i mu się córo urodziła. A ty?

Nu ja studia zaliczył i swoja babinę zaliczył ino jeszcze dzików ni mo, bo żonko nie chce.

Jak to nie chce? warknął tyść. Jakeś jo wychowoł?

Nu ja jo wychowuje rok, ale tyść się nie popisoł wcześniej przez 20 lot skoro ona mo tokie rewolucyjne myśli.

No i omol nie dostołem wpierdul.

Fajno mom żonkę i kompletnie nie wychowano, bo jok się tyść zaperzył, że my żyły na czole powyłoziły to go razem ze śwagrem i babinami schowanymi za plecami przegnoła. A babka, u której w chołupie mieszkomy się rechotała tak głośno, że szklonki z wódko na stole dryndoły.
Babka ma tyścia za durnia i dziwi się swej córce, ze ta tak za plecami łozi. Na szczęście we wnuczce pozostała jeszcze krew dawnych panów co się byla durniom nie kłaniali.

Potem żech siodł i tak podumał. Ćwierć wieku minęło, a ja mam chałupinę. Fakt stara, ale własna i powoli się modernizuje. Mam auto. Właściwie to żonka ma i auto niemal pełnoletnie, ale jeździ. Mam pracę, która jeszcze lubię, a na warunki wiejskie to nie tak źle płatną zwłaszcza gdy popatrzeć na czas pracy. Najważniejsze to mam tak cudną żonkę co piecze świetną szarlotkę. No wreszcie mam tyścia za płotem. Takiego Pawlaka czy Kargula. Uroczo jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz