poniedziałek, 26 października 2009

Pikne ciało pedagogiczne

Toki chop to ma raj w szkole. Na co dzień go otaczają wspaniałe koleżanki, zawsze skore dobrym słowem poczęstować, a chop joki by świnty nie był to łasy na te dobre słowa. A potem przyndo szanowne rodzicielki i też z tym uczycielem tok tylko świergoczo jokby te opowieści o złych szkołach i kiepskich uczycielach to bajki do straszenia niegrzecznych dziecioków.

W gminie beł bal uczyciela. Mówiem wom raj na ziemi. Chopów jok
rodzynok w tonim keksie. Jeden na hektar. Czarujonce damy w ślicznych
toaletach zewsząd otaczają. Każdo miła, każdo coś zaświebocze, każdo
kokietuje.

Ryms, rampampam i zagrała orkiestra i wsie ślag trofił. Dwóch kulegów
co to dziwnie obcesowych beło teroz znaleźli kompaniję poł litrowej
butelki z chirą łypiącą. Ja co siem doł zabajtlować tem biniom nadobnym
teroz zblodł i nerwowo nawioł do tentego miejsca.



Co robić? Nie żebym nie wiedzioł jok sie kołysoć do walczyka. Nie, o
nie. Może mi los urody pożałował, ale pókim gibki to i nogi sie do
tańca rwą. Tyla, ze kogo wybroć najsampierw. Najlepiej bełoby derekcję,
ale Jok tu z Waldkiem tańcować, a wice derekcja nie przyszła na bal.
Jok poproszę Alę to się Ula łobrazi, a Bożenka przegno.



Jednok świnto to świnto. W końcu sie przełomołem i sprytem rozwiązołem
problem. Najsampierw zatańczyłem z panio co dostała nagrodę burmistrza.
Okazało się, że ani Ula, ani Ala, a tym bardziej się nie gniewojo. To
mnie we łbie sie te babskie zawiści ubrdały. A tyhc rodzynków wcole nie
tok mało, bo parkiet sie zaludnił.



I uczyciele sie bawili długo i jakos tok dziwnie nikt sie nie pobił ani
nie naubliżoł. Nie było śpiochów w sałatce czy pod stołem. Nagrodzonym
kożdy gratulowoł, a derektorowi kozdy dobrze zyczył i nawyt szczerze to
wyglondoło. Do domu wróciłem o trzeciej nad ranem. Poznołem połowę
piknych dziewuch z gminy. Aż się chce do szkoły chodzić.Nie wim na co te ludziska narzekajo.

czwartek, 1 października 2009

Minął miesiąc

Szkoła stara, ale jok nowa. Nowy tynk, nowe okna, nowych kilka sal. Prawie nowych. Szkolna biblioteka jak nowa ze stanowiskami komputerowymi. W ubikacji papiór, mydło w podajniku. Drzwi z nowymi tabliczkami. W klasach fironki i kwiotki. Kolorowe dekoracje. Niesztampowe.

Wlozłem do tej nowej, starej szkoły i się zadziwiłem. Na wsi tako szkoła. Nie rudera podpirana belkomi. Z dużo nową salo gimnastyczną. Wspomnienie nie tak odległe mej szkoły podstawowej w mieście wojewódzkim z minisalką do gry w squasha, z odrapana lamperią i klasami z wypchanym bażantem, rozklekotanymi szafami i pożółkłym pocztem królów Polski. Nie było szafek, a wszyscy podobnie szaroburzy. Nie trzeba było mundurować. Teraz jest jakże radośnie, a minęła ledwie dekada, może półtorej.

W nowej, starej szkole za moich czasów jeszcze mentalnie skrzywionych po miesiącu firanki byłyby wypackane plakatówkami, drzwi w ubikacji byłyby nadpalone, podajnik z mydłem leżał w bibliotece zalewając obgryzione zbiory dzieł Centkiewiczów czy Szklarskiego, na nowym tynku ktos nabazgrołby już stosowne haiku o drużynie przeciwnej albo sonet miłosny kochom Justynę, a na Sali gimnastycznej łoberwanoby wszystkich jeden koszów. Papiór toaletny skończyłby się zanim zaczon, a latarenki przy skalnioku pozostałyby mglistym wspomnieniem. I nie wim czy to dzienki temu środowisku czy jednak w ogóle się zmieniamy.

piątek, 25 września 2009

Papióry

Co kraj to łobyczaj tako rzecze stare porzekadło. Co szkoła tyla papiórów do roboty. Ministerka godała, ze ma tych papiórów być coraz mniej. Nawet MEN ostatnio przypomniał, co by tych papiórów nie mnożyć, ale oczywiście wsie w łapoch derektora.

Jedne som tokie, że im szafów brakuje, bo juz ni mojo gdzie trzymoć tej makulatury, którą każą naprodukować. Jok bełem małym śpikiem to po wywiadówce za gatki wpychało się gazetów co by żyć od pasa tok nie bolała. Widoć te derektory dobrą lekcję wzieny z dzieciństwa i sobie zadki ta makulatura chcą chronić. Szkoda tylko, że zawracajo głowe uczycielom, którzy zamiost sie rychtowac do lekcji to dupochrony derekcji majstrują.

Drugie som tokie, że każo w przypływie fantazji produkowac jokies papióry, a to fantastyczne plany, a to zmyslne procedury. Toki słomiany zapoł po szkoleniu. Siakis mundrala sie pochwolił, że wyrychtowane ma w szkole takie papióry nad papiórami, ze wizytatorowi z kuratorium gembo się szczerzyło jok mi do karkówki z grilla. Derektory nie chcom być felerne i dawoj do roboty gonio, żeby mieć też cudeńka.

Som jeszcze derektory co to cud, miód, malina i papiórów każo robić jok uloł, ale wsie wiedzą, ze tokie derektory som,ale nikto ich nie widzioł.

Moj derektor to typ drugi. Na poczatku roku wydumał sobie, że będziem teroz robic ekstra robote wychowawczą, a do tego potrza nowych, sprytnych sposobów. Dostołem sie do grupy roboczej i na wczorej wykombinowali takie superaśne rzeczy, że ło matko. Derektor dokumenty wzion i słuch po nich zaginoł. JHo to sie nowet upomniołem co z tymi papiórami, a derektor pochwalił, a jakże i łobiecoł, że na nastepnej radzie pogodomy. No i nie pogodoliśmy.

Tydzień temu wyjszło, że kolejne moje papióry co to jeszcze na wakacjach wyrychtowałem mozna rzucic w kosz. Derektor na znak zaufania pedzioł, żebym w tym roku przygotowoł dziecioki do konkursu przedmiotowego. Takom strategiczna taktyke wykombinowałem, że już widziołem jok przełazim kolejne etapy. Potem miołem okazję te plany zetknąc z dzieckami i juz nie beło tok rózowiósko, a potem okazało się, że konkurs nie byndzie jok rok temu zimą tylko w październiku i se mogę wsodzić swe plany tom gdzie wstyd zaglondoć.

No i jok tu ducha nie gasić, gdy człek do roboty zapalony, a potem okazuje sie, ze to na marne, bo co chwila się władzy zminio koncepcja, a przykłod idzie z góry. Teroz derektor postawił nowe wyzwonie, ale nie wim czy on tak na poważnie czy se jaja robi. Jo jeszcze młody i we łbie buzuje, więc zapaliłem sie do roboty. W weekend nowy papiór wyrychtuje.